Budzik stojący na nocnej szafce wskazywał godzinę 6:57, obok niego leżał bilet na pociąg, który odjeżdżał z dość nietypowego peronu, peronu 9 i 3/4. Tak, wielu z sąsiadów państwa Granger uznałoby to za niesmaczny żart, lecz ich takie,,dziwactwa” już nie zaskakiwały. Od razu nasuwa się pytanie:, Dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta. Ano, dlatego, że ich córka była czarownicą… Bardzo utalentowaną, młodą czarownicą. Lecz nie taką, którą mugole straszą swoje dzieci, ale członkiem magicznego społeczeństwa, o którym zwykli ludzie nie mieli zielonego pojęcia.
Pociąg odjeżdża dopiero o 11- pomyślała Hermiona, więc postanowiła zostać jeszcze jakiś czas w łóżku. Zastanawiała się jak będzie wyglądał ten rok nauki w Hogwarcie. Przez te wszystkie lata była najlepszą uczennicą swojego roku, a zdarzało się nawet, że całej szkoły. Nie zamierzała tego zmienić, chciała jak najlepiej napisać egzaminy, w końcu to one zaważą na jej karierze... Wiele razy słyszała, czy to od kolegów, czy od rodziców: ,,Hermiona, odpuść sobie trochę…”, „Wyluzuj, szkoła to nie wszystko”, „Przecież i tak bardzo dobrze się uczysz, nie siedź cały czas nad książkami.” Jednak ona miała swoje priorytety. Owszem, potrafiła się bawić zaszaleć, ale z umiarem, poczucie humoru także miała, o czym doskonale wiedzieli jej przyjaciele- Harry i Ron. A właśnie ciekawe, co u nich- myśli, Gryfonki zmieniły kierunek. Widziała się z nimi na początku wakacji, kiedy przez tydzień była w Norze. A teraz? Nie dostała od nich ani jednego listu od powrotu z Włoch, gdzie była z rodzicami na wakacjach. Nie miała żadnych informacji jak rozwija się związek Harry’ego i Ginny, jak znosi to Ron. Na samą myśl o tym zaśmiała się... Zawsze, kiedy oni się całowali, robił dziwną minę i wychodził lub interesował się otoczeniem byle tylko na nich nie patrzeć. Teraz wie jak oni się czuli, gdy to on obściskiwał się z Levander. Właśnie… tylko ona z ich „ złotej trójki” nie była w nikim zakochana. Czasem na ulicy spotkała jakiegoś fajnego chłopaka, który się jej spodobał, ale tylko tyle, nic więcej. Dziewczyny wiele razy pytały się jej czy nie chciałaby mieć chłopaka… W ubiegłym prawie każda Gryfonka miała kogoś, ale ona silna, mądra, niezależna Hermiona Jane Granger nie czuła się samotna, miała wspaniałych przyjaciół, którymi spędzała bardzo dużo czasu. Choć… Gdy widziała tych zakochanych na korytarzach… Tak, można by powiedzieć, że wtedy też chciała mieć kogoś, kto by jej powiedział, że ją kocha, że ładnie wygląda, Harry i Ron mówili jej takie rzeczy, ale tak po przyjacielsku a jej chodziło o coś innego…
- Może w tym roku to się zmieni- nie wiedząc, czemu powiedziała to na głos
- Co ma się zmienić, skarbie?- zapytała ją mama, która przed chwilą weszła do pokoju
- Nic mamo, nic ważnego. Zastanawiałam się jak minie mi ten ostatni rok
- Wiem, że czekają Cię owutemy, ale nie zapomnij o ważnych rzeczach takich jak przyjaźń, czy miłość…Och, Hermiono pamiętaj, nic dwa razy się nie zdarza.- Po czym przytuliła ją i dodała- zejdź do kuchni śniadanie już czeka.
- dobrze mamo.
Podeszła do szafy, zostało w niej nie wiele rzeczy, ponieważ większość z nich spakowała do swojego kufra. Po chwili głębszego zastanowienia założyła jasne jeansy, siwy dopasowany top, a na to zarzuciła pastelowo- różowy sweterek.
***
- I jak, smakuje śniadanie?- Zapytał pan Granger.- Tak oczywiście.- Odpowiedziała córka, lecz po wyglądzie jej talerza można wnioskować inaczej.
- Znowu się stresujesz pierwszym dniem szkoły? Hermiono, przecież ty już teraz znasz całą treść podręczników na pamięć. Nie ma się, czym martwić, wszystko będzie dobrze.
- Wiem tato… Jak zwykle wszystko będzie w porządku- wzięła do ręki ostatniego tosta- wyjazd jak zawsze, 9:40?- Ojciec odpowiedział tylko kiwnięciem głowy, ponieważ miał usta pełne jedzenia.- Pójdę już do pokoju sprawdzę czy wszystko mam.- Powiedziała Hermiona i znikła za rogiem korytarza. Państwo Granger dobrze wiedzieli, że to był tylko głupi pretekst. Przecież ich córka była chodzącym ideałem, zawsze przygotowana, uprzejma, miła, więc musiała mieć jakiś inny powód, aby nie chcieć spędzić wraz z nimi tego poranka.
Ona sama czuła się dość dziwnie, nie żeby była zła czy coś, ale po prostu się bała… Tak najzwyczajniej w świecie panna Wiem-To-Wszystko-Granger się bała. Lękała się jutra, przyszłości, tego, co się stanie, jeżeli nie będzie miała dobrego kontaktu z przyjaciółmi, tego, co się stanie, jeżeli nie będzie miała już nikogo… Bała się samotności, którą odczuła przez wakacje. Rodzicie mieli dużo pracy, Harry, Ron, Ginny czy Luna nie pisali, nie miała z nimi kontaktu, nawet jej mugolskie kuzynki powyjeżdżały na całe wakacje. Była chwila załamania, teraz trzeba się wziąć w garść pomyślała Hermiona i otworzyła kufer. Wszystko było w nim poukładane, książki obok książek, pergaminy wszystkie razem, ubrania ładnie poskładane w kostkę. Idealnie.
***
- Hermiono zaraz powinnyśmy wyjeżdżać, bagaże zostaw w pokoju tata je weźmie.- Krzyczała z dołu mama.-Ok.- Odpowiedziała Gryfonka, stanęła przed lustrem spojrzawszy w swoje odbicie rzekła- Pamiętaj, to twój ostatni rok w tej cudownej szkole, zapamiętasz go do końca życia. Nikt ani nic go nie zepsuje… W końcu nic dwa razy się nie zdarza… Po czym zeszła do rodziców - Jestem gotowa możemy jechać.- Wraz z mamą skierowała się do garażu a jej ojciec poszedł po ogromny kufer, który Hermionie towarzyszył od pierwszego roku szkoły.
też bym chciała mieć hogwartowski kufer ; c podyskutujmy o tym, jaki ten świat idiotyczny : http://without-time-and-space.blogspot.com/ . x.o.x.o.
OdpowiedzUsuń